Gdy Max wszedł do tajemniczej kabiny, która miała go odmłodzić o parę lat i zamienić w małą pandę, nie mogłam na to patrzeć i zamknęłam mocno oczy. Gdy jednak usłyszałam okrzyk przerażonego Profesora Bookworma, od razu spojrzałam w jego stronę! Pośród kłębów dymu wydobywających się z zielonej maszyny, ujrzałam zmartwioną twarz Profesora i stało się dla mnie jasne, że działo się coś niepokojącego. Wielka zielona Maszyna Młodości, w której był uwięziony Max, trzęsła się, dymiła i wydawała niepokojące dźwięki tak jakby zaraz miała wybuchnąć! Jasne iskry wydobywały się z jej podstawy i prawie mnie oślepiły, więc ponownie musiałam zamknąć oczy. Muszę przyznać, że w tym momencie ogarnął mnie ogromny lęk. Co działo się z tą maszyną? W czym Profesor popełnił błąd? Co dzieję się z Maxem?!
“Co się dzieję, Profesorze Bookworm?”, krzyknęłam do naszego rzekomo genialnego profesora, ledwo słysząc własny głos wśród nieznośnego turkotu maszyny.
“Nie jestem dokładnie pewien…” odpowiedział Profesor zaskakująco spokojnym głosem. Ten spokojny ton nie pasował jednak do jego ruchów, gdyż nerwowo wciskał różne kolorowe przyciski nie wiedząc chyba sam co dokładnie robi…
“Nie mogę pojąć co jest nie tak z tą maszyną. Wczoraj wszystko działało jak należy! Ktoś musiał przy niej majstrować i wszystko rozregulować.”
Spojrzał w moją stronę, rzucając z nad swoich okularów podejrzliwy wzrok nauczyciela, który zamierza skarcić niesfornego ucznia.
“Profesorze, nie mogę uwierzyć własnym uszom! Naraził pan życie moje najlepszego przyjaciela i ma pan jeszcze czelność oskarżać mnie o to?!”
W tym całym zamieszaniu i zgiełku, nagle doznałam olśnienia! Muszę zatrzymać tę straszną maszynę zanim sprawy potoczą się gorzej – pomyślałam. Najprostszy sposób na zatrzymanie maszyny to wyciągnąć wtyczkę z kontaktu w ścianie! To była jedyna możliwość aby uratować Maxa!
Rzuciłam się więc w stronę maszyny, podążając za kablem aby móc go odłączyć z kontaktu. Iskry wydobywały się z kabla i nawet prąd mnie lekko kopnął! Pokój wypełnił zapach spalonej sierści pandy, ale byłam pełna determinacji aby odłączyć tę feralną maszynę i zakończyć to całe zamieszanie! Żadne iskry ani dym nie będą w stanie mnie zatrzymać! Tymczasem Profesor nadal nerwowo przyciskał wszystkie guziki i pot spływał po całej jego twarzy. Rzuciłam się na ziemię i zaczęłam czołgać w stronę kontaktu w ścianie. Niewiele widziałam przez kłęby dymu wydostające się z maszyny. Gdy byłam już blisko celu, wyciągnęłam rękę aby odłączyć kabel i … nagle maszyna ucichła, uspokoiła się i stanęła nieruchomo tak jak na samym początku eksperymentu. Zielony potwór przestał ziać dymem i rzucać iskrami. Cały pokój zdawał się nienaturalnie spokojny po tym co właśnie tam przeżyliśmy. Spojrzałam przez lewe ramię na Profesora Bookworma, który zdawał się być tak samo zdziwiony jak ja. “Nic nie zrobiłem. Sama się zatrzymała. Tak jakby jakieś nadprzyrodzone siły nią rządziły…”
Nie byłam zbytnio przekonana jego odpowiedzią: “Tak, to na pewno duchy!”, odburknęłam.
Nadal kurczowo trzymałam kabel do maszyny i zauważyłam, że został on przecięty. Z jego końca wystawało wiele kolorowych przewodów.” Profesorze, proszę zobaczyć! Ktoś umyślnie przeciął kabel! ”
Bookworm szybko wstał i zaczął iść w moim kierunku. Gdy był na wysokości maszyny, jej masywne zielone drzwi nagle sie otworzyły i niemal przygniotły Profesora! Pomyślałam sobie, że nawet by zasłużył na małego guza za to całe zamieszanie, które wywołał swoim kolejnym dziwnym eksperymentem.
Z dużego otworu po drzwiach wydobywał się gesty zielony dym. Profesor i ja przybliżyliśmy się do siebie i nerwowo czekaliśmy co wydobędzie się z tej tajemniczej jamy. Czy Max mógł zamienić się w jakiegoś strasznego potwora, coś jak Frankenstein?
Nagle z dymu wydobyła się mała postać, idąca dziwnym krokiem w naszą stronę.
Obydwoje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem! Oto on! Mały Max pełzający po podłodze w swoim kapeluszu i kurtce! Max zamienił się w małego dzidziusia i muszę przyznać, że wyglądał tak słodko, że bym mogła go schrupać! Eksperyment jednak się udał i maszyna zadziałała!
Wstałam z podłogi, podeszłam do małego Maxa i wzięłam go na ręce. Chyba nie podobało mu się, że był trzy razy mniejszy ode mnie. Do tej pory to on był zawsze najwyższy i był z tego bardzo dumny. Otworzył swoje małe usta i powiedział cieniutkim głosem do mnie : “Ella, odłóż mnie na ziemię! Nie jestem przecież jakimś niemowlakiem!”
Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
“Właśnie, że jesteś ! Spójrz w lustro, Max.”
Przeszukałam swoją torebkę i wyjęłam z niej w końcu małe lusterko. Przybliżyłam je w stronę Maxa, tak aby mógł zobaczyć w nim swoje nowe oblicze. I oto wielki i silny Max został uwięziony w ciele malutkiego dziecka! Trudno mi było powstrzymać się od dalszego śmiechu.
“No dobrze, wystarczy tego wszystkiego. Teraz już wiem jak to jest. Jestem gotów aby wrócić do swojego normalnego stanu” , powiedział Max swoim piskliwym głosem niemowlaka. Zdaje się, że Maxowi nie przypadł do gustu jego nowy stan. Profesor zbliżył się ponownie do maszyny i zajrzał do środka. Potem obszedł ją dookoła i spojrzał raz jeszcze na przecięty kabel. Na jego twarzy pojawił się wyraz zakłopotania. Spojrzał na Maxa i rzekł spokojnym głosem:
“Obawiam się, że to nie będzie takie łatwe. Zdaje się, że nasza maszyna ma małe problemy techniczne. Podczas twojej transformacji zrobiło się spięcie. Poza tym wygląda na to, że jakieś gryzonie zrobiły sobie obiad z kabli maszyny. Są teraz nie do użycia…”
Nie wiedziałam czy powinnam płakać czy się śmiać.
“Mam nadzieję, że uda mi się szybko to wszystko zreperować. Jednak może to trochę potrwać…” odparł Profesor.
“Ale ja muszę iść do szkoły!” pisnął mały Max.
“Hmmm, tego się właśnie obawiałem” wymamrotał Bookworm. “Myślę, że zajmię mi to conajmniej dwa dni.”
I tak kończy się druga część mojej opowieści. Reszty dowiecie się już jutro. Czy myślicie, że Max przyzwyczaił się w końcu do bycia małą pandą? Czy poszedł w końcu do szkoły i czy mu tam dokuczano? Czy Profesorowi udało się zreperować maszynę? A może Max zostanie w takim stanie już zawsze?
Wszystkiego dowiecie się już jutro!