Login
!
!


Zapomniałeś hasła?



Droga Pando, pozostały Ci dwie próby, aby poprawnie wpisać swoje hasło (są to konieczne środki bezpieczeństwa). Prosimy więc wpisać hasło bardzo ostrożnie. Jeżeli nie pamiętasz swojego hasła, kliknij na link 'Zapomniałem hasła'.

Posts Tagged ‘profesor bookworm’

Wywiad z Profesorem Bookwormem

Monday, 7 September 2009

Witajcie Drogie Pandy!

Słyszałam, że Max i Ella byli zachwyceni niedzielną imprezą! Jestem bardzo szczęśliwa, że im się podobało i że udało nam się dotrzymać tajemnicy do samego końca! To była dla nich prawdziwa niespodzianka i widziałam,  że byli bardzo wzruszeni. Chciałam  jeszcze podziękować za Waszą cenną pomoc w przygotowaniach! Byliście wspaniali. Bez Was nie byłoby pysznego tortu ani pięknego napisu powitalnego! Naprawdę jesteście prawdziwymi przyjaciółmi! :-)

W tym tygodniu odbędzie się otwarcie Podwodnej Szkoły Panfu. Pewnie większość z Was rozpoczęło już szkołę na początku września, ale na Panfu zajęcia szkolne nie są zwyczajne! Widzieliście już pewnie naszą niezwykłą szkołę, która mieści się pod wodą. Być może zastanawialiście się już dlaczego właśnie wybrano tak dziwne miejsce na postawienie szkoły dla Pand? Przyznam, że sama wiele razy się zastanawiałam nad tym, dlatego zaprosiłam dziś Profesora Bookworma, pomysłodawcę i założyciela naszej wspaniałej szkoły, aby zadać mu kilka pytań!

Witam Panie Profesorze. Bardzo mi miło móc Pana tu gościć. Wiele naszych Pand zaczęło już zajęcia w swoich szkołach i pomyślałam, że to dobry moment, aby opowiedzieć trochę o naszej niezwykłej szkole na Panfu.  Ponadto Podwodna Szkoła Panfu będzie już w tym tygodniu otwarta dla wszystkich Pand. Proszę nam opowiedzieć kilka szczegółów o tej niezwykłej szkole.

01Podwodna Szkoła Panfu jest rzeczywiście niezwykła. Została ona zbudowana z resztek statku kosmicznego, który został wysłany w celu wykonania inter-galaktycznych badań terenowych.

To fascynujące! Jak pan  odkrył ten statek kosmiczny?

Zawsze  bardzo interesowała mnie astronomia. Przez ponad rok obserwowałem gwiazdy, za pomocą teleskopu, który mieści się na wulkanie. Pewnego wieczoru ujrzałem duży latający przedmiot, który z ogromną prędkością wpadł do oceanu. Pomyślałem najpierw, że to kometa ponieważ jego blask był prawie oślepiający. Jednak postanowiłem sprawdzić na własne oczy i wówczas odkryłem ten niesamowity statek kosmiczny, który wpadł na dno oceanu i tam już został. Po wielu obserwacjach i badaniach doszedłem do wniosku, że był to specjalny bezzałogowy statek, który został wysłany przez kosmitów w celu zbadania naszej planety.

Skąd pomysł, aby ze statku kosmicznego zrobić szkołę dla Pand?

To było dla mnie ewidentne! Jakie miejsce mogłoby być lepsze na naukę niż spokojne i ciche głębiny morskie? Poza tym statek kosmiczny prawie nie ucierpiał przy upadku i był wyposażony w bardzo ciekawy i zaawansowany technicznie sprzęt. Nie mogłem tego nie wykorzystać!

Dlaczego statek kosmiczny świeci się na zielono? Czy są to algi morskie?

Moja droga Kamario, chodzi tu o zjawisko  fosforescencji.

Słucham? Fosa esencji?

Fos-for-escencji. To jeden z rodzajów luminescencji, czyli  zjawisko świecenia niektórych substancji światłem własnym, wywołane uprzednim naświetleniem. To czysta fizyka Kamario. Prawdopodobnie kosmici pokryli statek pewną substancja ochronną fosforyzującą, która wchłonęła energię i zamieniła ją w światło. To tak jak w przypadku świetlika świętojańskiego, który wytwarza światło w wyniku reakcji chemicznej. Nauka jest pasjonująca, prawda?

To naprawdę bardzo ciekawe Profesorze. Czy myśli pan, że ten statek badawczy mógł zostać wysłany do nas przez naszych przyjaciół z kosmosu: Nui i Trawui? Od dawna nie mamy od nich żadnych wiadomości…

To jedna z możliwości, rzeczywiście. Nui i Trawui opowiadali mi kiedyś o swoich planach zmierzenia Czarnej Dziury. Chcieli w tym celu wysłać specjalną kapsułę badawczą. Kto wie, może to właśnie była ich kapsuła?  Zboczyła z przewidzianej drogi i spadła prosto do oceanu otaczającego Panfu. Kapsuła być może nie spełniła swojej roli badawczej w kosmosie, ale za to stała się idealnym miejscem na szkołę dla wszystkich Pand żądnych wiedzy! Chciałbym życzyć wszystkim Pandom udanego rozpoczęcia roku szkolnego, samych dobrych stopni oraz wiele pasji do nauki!

Bardzo dziękuję za ten wywiad, Profesorze. Jestem pewna, że Pandy już nie mogą się doczekać nauki w tak niezwykłym otoczeniu ;-) .

Pozdrawiam Was serdecznie,
Wasza Kamaria

underwater_aca

Niezwykła historia Woobysiów!

Thursday, 7 May 2009

Drogie Pandy,

Wczoraj udaliśmy się do Profesora Bookworma, aby dowiedzieć się czy wie on co nieco o nowych zwierzątkach z Panfu – Woobysiach [Woobys = czytać "Łubiz"] ;) .  Oczywiście Profesor znał całą historię Woobysiów i opowiedział nam ją w szczegółach. Niestety jest to historia bardzo smutna. Ale już niedługo będziecie osobiście mogli pocieszyć te małe stworzonka. A oto co opowiedział nam Profesor o historii tych przeuroczych zwierzątek:

Drogi Profesorze, skąd pochodzą Woobysie?

Pewnie trudno będzie ci uwierzyć, Ella, ale Woobysie pochodzą tak jak ty z Panfu! Żyją tutaj od samego początku, a ich historia jest tak stara jak dzieje samej wyspy!

Jak to się stało, że do tej pory nikt nigdy nie spotkał Woobysia skoro mieszkają one na naszej wyspie?
To nie jest do końca prawda, droga Ello. Spotkałem już kiedyś Woobysie i kto wie, może jeszcze ktoś się
kiedyś na nie natknął? Woobysie trzymają się z dala od  cywilizacji, nie lubią zamieszania i zgiełku. Większość z nich zamieszkuje mało znane tereny Jeziora Panfu, które kryje się w samym sercu wyspy i pozostaje na razie terenem niemalże niedostępnym. Pewnego dnia byłem na pieszej wycieczce w tamtych rejonach i trafiłem na to piękne jeziorko. Ależ doznałem zaskoczenia widząc jak wokół wody biegają  urocze małe zwierzątka! Nigdy wcześniej nie widziałem takich na własne oczy! To było niesamowite!

Rzeczywiście to tajemnicze jezioro było już tematem wielu rozmów. Pandy nie były nawet do końca pewne czy ono w ogóle istnieje! Ciekawe, czy my także będziemy mogli je kiedyś odwiedzić? Jakimi zwierzakami są Woobysie? Czy są one niebezpieczne?
Niebezpieczne? Woobysie? Tak, są równie niebezpieczne co śpiący szczeniak! Woobysie to najmilsze i najbardziej spokojne zwierzaki z jakimi się spotkałem! Jednak są one także bardzo nieśmiałe i smutne.

Dlaczego są smutne?
Och, moja droga Ello! To bardzo nieszczęśliwa historia.  Nazwa “Wooby” pochodzi od pierwszych mieszkańców wyspy Panfu. Oznacza mniej więcej “zwierzaki-sieroty”. Woobysie nie mają rodziców i dorastają w samotności. Mają oczywiście przyjaciół ale to nie jest to samo. Nic nie jest w stanie zastąpić prawdziwego ciepła rodzinnego.
Dlaczego Woobysie dorastają bez rodziców? To jest pytanie, na które nie umiem narazie odpowiedzieć. Jestem właśnie w trakcie badań i oczywiście powiadomię Was gdy tylko się o czymś dowiem.

Jakie to smutne! Ale czy Pandy mogłyby zaadoptować Woobysie i dać im nowy ciepły dom? Czy byłyby odpowiednimi rodzicami?
To wspaniały pomysł, Ello! Sam o tym pomyślałem. Sądzę, że Woobysie byłyby bardziej szczęśliwe gdyby miały rodziców na Panfu! Jednak są one bardzo nieśmiałe i musimy dać im trochę czasu aby się do nas przyzwyczaiły.

Mówił pan, że Woobysie pochodzą z rejonu Jeziora Panfu. Czy mówimy tu o tym jeziorze, które widać na mapie?
Dokładnie! Chodzi właśnie o to jezioro, które mieści się w sercu Panfu i jest jak na razie terenem trudno dostępnym. Do dziś niewiele Pand tam dotarło. Jeśli się nie mylę to właśnie ja, kilka lat temu, postawiłem tam pierwszą łapę! ;)

Jak wytłumaczy pan, że żadna Panda nie odkryła tego jeziora wcześniej?
Wokół jeziora rosną bardzo gęste i wysokie krzaki. Przejście do jeziora jest bardzo wąskie i trudno jest je odnaleźć. Pewnie dlatego żadna Panda przede mną nie odkryła dojścia do jeziora Panfu.

Czy może na pan zdradzić, Profesorze, gdzie dokładnie mieści się przejście do jeziora?
Myślę, że to jeszcze nie jest odpowiedni moment. Wystraszylibyśmy tylko te małe Woobysie. Powinniśmy jeszcze trochę poczekać. Ale odkryłem dwa rodzaje Woobysi, które pojawią się w czwartek na Panfu: Rudy Woobys, oraz Woobys Łaciaty. Te dwa są najmniej strachliwe ze wszystkich Woobysi. Może już niebawem będę mógł wyjawić Pandom dostęp do Jeziora Panfu!

Ostatnie pytanie, Profesorze. Czy jest wystarczająco Woobysi na Panfu, żeby każda Panda mogła przygarnąć jednego?
Niestety na razie wydaje się, że nie. Woobysie są zagrożonymi zwierzętami i jest ich na razie bardzo mało. Inne gatunki Woobysi są chwilowo zbyt nieśmiałe aby spotkać się z Pandami. Dlatego tylko Pandy ze Złotym Pakietem będą mogły zajmować się małymi Woobysiami. Te Pandy muszą być bardzo czujne i dobrze rozejrzeć się czy jakiś Woobys nie pojawił się w ich chatce!

Inne Pandy będą musiały uzbroić się w cierpliwość. Wiem, że będą one pewnie zawiedzione ale nie możemy zrobić inaczej. Może z czasem pojawi się więcej Woobysi i wtedy wszystkie Pandy będą mogły zaadoptować jednego! Cierpliwości :)

Drogie Pandy! Te wszystkie wiadomości są pasjonujące! Już dzisiaj, w czwartek, urocze małe zwierzaki pojawią się na Panfu! Bądźcie dla nich mili!

Do zobaczenia!

Ella

Benny Bunny i Jajka Wielkanocne

Tuesday, 31 March 2009

Cześć Super Pandy,

Kilka dni temu, Ella opowiedziała Wam jak stałem się Małą Pandą wchodząc do niezwykłej maszyny Profesora Bookworma. Raczkowałem jak niemowlę, ssałem smoczka i nosiłem pieluchy przez trzy dni! Ella musiała się mną zając i był to dla niej nie lada wyczyn! Pomimo kilku trudności z Maszyną Młodości, w końcu udało mi się wrócić do mojej normalnej postaci i muszę przyznać, że bardzo byłem szczęśliwy. Życie niemowlaka nie jest łatwe! Ale teraz jak o tym myślę to uważam, że było to całkiem śmieszne przeżycie ;) Ella z resztą cały czas się ze mnie śmiała, gdy byłem małą pandą, dlatego też postanowiłem wepchnąć ją do zielonej maszyny aby sama zobaczyła jak to jest!
Gdy Ella weszła w końcu do kabiny, zatrzasnąłem za nią drzwi. Profesor nacisnął na kilka guzików i maszyna zaczęła cała się trząść i dymić. Sami z resztą już wiecie jak to wygląda ;) Nagle wyszła z niej malutka Ella, tak urocza jak tylko można to sobie wyobrazić! Wziąłem ją na ręce, a ona zaczęła krzyczeć, wiercić się i płakać. Może to nie był jednak najlepszy pomysł, żeby Ella stała się znów taka mała…
Professor Bookworm nie miał najwyraźniej ochoty na zajmowanie się dzieckiem (ja też nie, mówiąc prawdę), więc postanowił sprawdzić czy jego maszyna działa odpowiednio w drugą stronę i czy przemieni Ellę z powrotem w normalną Pandę. Zaprowadziłem to małe wrzeszczące stworzenie ponownie do zielonej kabiny i zamknąłem szybko za nią drzwi. Zanim zdążyłem pomyśleć o tym , że jednak wolę Ellę jako młodą dziewczynę niż urocze lecz głośne niemowlę, to stała ona przede mną w swojej normalnej postaci. Maszyna Młodości działała więc jak należy i teraz mogliśmy być pewni, że każdy może ją bezpiecznie przetestować i stać się na chwilę znów mały!
Teraz chciałbym Wam opowiedzieć co się wydarzyło w niedzielę. Ella i ja wstaliśmy bardzo wcześnie rano, ponieważ spodziewaliśmy się dość nietypowego gościa – Benny Bunny ( czyli Królik Benek :) ). Czy wiecie kim jest Benny Bunny? Nie? To jest nikt inny jak prawa ręka Królika Wielkanocnego! Krążą ponoć słuchy, że Królik Wielkanocny jest bardzo zmęczony w tym roku i dlatego wysłał Benny Bunny w świat aby roznosił Wielkanocne Jajka i inne niespodzianki dzieciom na całym świecie.
Ella była tak podekscytowana tą wizytą, że chciała nawet upiec ciasto dla Benka! Przyznam szczerze, że zawsze jestem trochę zazdrosny gdy Benny Bunny jest w mieście. Wszyscy, a w szczególności Ella, skupiają wtedy całą swoją uwagę na nim. Ale oczywiście nie daję nic po sobie poznać! Pamiętajcie chłopaki: nie pokazujcie dziewczynom, że jesteście o nie zazdrośni bo wtedy dziwnie się zachowują…

“Benny!!! Nie mogę uwierzyć, że to ty ! Jakże ten czas szybko mija!” krzyknęła Ella do naszego gościa widząc go już przez okno w kuchni. Ella wybiegła szybko na dwór i uścisnęła Benka.

“Nie było łatwo tu dotrzeć, kochana Ello! Mój motocykl się popsuł po drodze i musiałem czekać ze dwie godziny zanim ktoś mi pomógł! Potem zaczęło padać i cały przemokłem. Ale już jestem i to jest najważniejsze!”

Benny Bunny dopiero przyjechał i już cały świat Elli kręcił się tylko wokół niego.
“WOW, masz motocykl, Benny?” Ella była zachwycona.
Nie zrozumcie mnie źle – bardzo się cieszyłem, że Benny znów do nas zawitał. Bardzo z niego miły królik w końcu. Opowiedział nam o gorączce przygotowań Wielkanocnych. Podobno w tym roku miał wyjątkowo dużo pracy, ponieważ Królik Wielkanocny był zmęczony i szukał swojego godnego następcy. Gdy już wszystkie jajka i prezenty zostaną w tym roku rozdane to Królik Wielkanocny podejmie decyzję, który długouchy szczęściarz zajmie jego miejsce. Benny powiedział nam, że będzie to ostra walka pomiędzy nim i Harrym Hase – jego odwiecznym rywalem. Ponoć już jako małe dzieci ci dwaj walczyli między sobą o względy Jego Wysokości Królika Wielkanocnego…
“Królik Wielkanocny powiedział nam, że będzie to bardzo trudna decyzja. Wiele będzie zależało od tego jak się spiszemy w Niedzielę Wielkanocną w tym roku. Byłem bardzo szczęśliwy, gdy się dowiedziałem, że będę pracował na Panfu!”, rzekł do nas Benny uśmiechając się. ” Mam tu wspaniałych przyjaciół i wiem, że zawsze mogę liczyć na Waszą pomoc!”.
“Oczywiście, że ci pomożemy Benny! Powiedz tylko co mamy robić!”, powiedziała podekscytowana Ella.
“To bardzo proste, szczerze mówiąc. Mam 9867 jajek i musimy je wszystkie ugotować na twardo i potem pomalować!”, odparł Benny Bunny.
“O rany! To dobrze, że tylko 9867. Bo już 9868 byłoby zbyt wiele pracy! ;) ” Odpowiedziałem ironicznie.
“Och Max,nie bądź taki!. Oczywiście, że ci pomożemy Benny! To będzie dla nas przyjemność!”, odparła Ella.
A więc przez całą niedzielę gotowaliśmy jajka i malowaliśmy je na różne kolory. Pod koniec dnia wyglądałem bardziej jak Wielkanocny Boliś niż jak Panda! Moje futerko było tak kolorowe, że na pewno byście mnie nie poznali. Wyłożyliśmy jajka na trawę, tak aby mogły wyschnąć przez noc na świeżym powietrzu. Spędziliśmy wieczór grając w warcaby, domino i inne gry, po czym położyliśmy się wszyscy spać. Byliśmy tak zmęczeni po tym ciężkim dniu, że zasnęliśmy od razu jak niemowlęta ( coś mi to z resztą przypomina :P )
Następnego dnia obudziłem się wcześniej, żeby móc trochę pograć na Panfu.  Gdy wyszedłem na dwór, nie mogłem uwierzyć własnym oczom! Wszystko dookoła było zielone! Normalnie wcale by mnie to nie  zaniepokoiło: była w końcu już wiosna i roślinność powoli się budziła. Ale przecież zostawiliśmy wczoraj na ziemi 9867 pomalowanych jajek wielkanocnych! Byłem zupełnie oszołomiony. Wszystkie jajka zniknęły! Przecież na Panfu nie ma złodziei! Benny Bunny obudził się i gdy zobaczył, że wszystkie jajka się ulotniły zaczął panikować.  “To na pewno sprawka Harry’ego Hase – Nie mam wątpliwości. Moje szanse na zostanie Królikiem Wielkanocnym przepadły! Co ja teraz zrobię?” Benny Bunny był naprawdę załamany…
Rozejrzymy się po całym Panfu aby rozwikłać zagadkę zaginionych jaj. Kim jest złodziej? Czy to na pewno Królik Harry? Gdzie nasze jajka mogły zostać schowane? Opowiem Wam więcej, gdy tylko uda nam się czegoś dowiedzieć. A wy jak myślicie, co mogło stać się z Wielkanocnymi Jajkami Benka?
Do zobaczenia,

Przygoda z Maszyną – 3

Wednesday, 25 March 2009

Profesor Bookworm trzymał w ręku zniszczony kabel i patrzył na niego z niedowierzaniem. ” Te przeklęte gryzonie zrobiły sobie niezłą ucztę! Wszystko zniszczyły! Jak to się mogło stać?”, zastanawiał się poddenerwowany Profesor. ” Teraz ta biedna maszyna jest zupełnie bezużyteczna!”. ” To nie maszyna jest biedna, Profesorze, tylko Max! Zamienił go pan na zawsze w małe dziecko i martwi się teraz o jakąś kupę złomu?!”. Trudno mi było powstrzymać emocje w takiej chwili… Bardzo lubię i szanuję Profesora ale czasem mówi on dziwne rzeczy. Profesor spojrzał na mnie i na małego Maxa i wytłumaczył, że przecież nie będzie on małym niemowlakiem przez całe życie. Pandy, tak jak i ludzie oraz inne żyjące stworzenia na tym świecie dorastają. ” Za trzynaście lat Max znów będzie tym samym młodym chłopakiem co wczoraj! Trzeba tylko cierpliwie poczekać.” Trzynaście lat! Czy Profesor postradał już zupełnie zmysły!? Jak on w ogóle może brać taką sytuację pod uwagę? Po chwili Bookworm dodał spokojnym głosem: “Zrobię wszystko co w mojej mocy aby naprawić tę sytuację. Potrwa to jednak kilka dni zanim uda mi się zreperować maszynę. Wróćcie do mnie za parę dni. Teraz wracajcie już do domu, a ja zabieram się od razu do pracy!”


Złapałam więc Maxa za jego małą rączkę i pomogłam mu wyjść z jaskini. Biedak ledwo trzymał się na nogach… Jeszcze nawet nie nauczył się chodzić! Zajęło nam sporo czasu zanim wreszcie udało nam się wydostać z laboratorium Profesora. Mały Max był uroczy ale chodzenie z nim za rączkę było bardzo uciążliwe… W tym tempie dotrzemy do domu w przyszłym tygodniu, pomyślałam. Wpadłam wtedy na pomysł,żeby zajrzeć do sklepu i zobaczyć czy mogę tam kupić wózek dla niego. Wtedy łatwiej i szybciej będziemy mogli się przemieszczać! Mały Max zaczął od razu protestować. Nie podobał mu się pomysł leżenia w wózku. “Jak ja będę wyglądał, Ella? Ale będzie mi wstyd, jeśli ktoś mnie zobaczy w takim stanie!”. Uznałam jednak, że nie ma innego wyjścia i kupiłam wózek, do którego wsadziłam Małego Maxa. Spacerowaliśmy sobie po Panfu ale mój Mały Dzidziuś tylko marudził i marudził! “Max uspokój się! Głowa mnie już boli!” “Ale Ella, to straszne, nie mogę tak wyglądać, nie chcę być małym dzieckiem, nie chcę, nie chcę, nie chcę…” Hop! wsadziłam mu smoczek do buzi i miałam chwilę spokoju, żeby przemyśleć sytuację. Max zasnął prawie od razu! Niemowlęta śpia przecież bardzo dużo!

Gdy dotarliśmy w końcu do domu, wyjęłam Małego Maxa z wózka. Był cały mokry! ” O nie! Zrobił siusiu w majtki..” Nie mogłam go jednak za to winić. Był przecież teraz tylko małym dzieckiem i takie rzeczy były od niego niezależne. Musiałam jednak wziąć głęboki oddech zanim odważyłam się założyć mu pieluchę. Powiem szczerze, że był to nie lada wyczyn!

Następnego ranka, Max obudził się o czwartej z wielkim krzykiem. Znów złapałam za smoczek i… znów zadziałało! Max się uspokoił, a ja mogłam jeszcze na chwilę usnąć przed kolejnym ciężkim dniem.

Gdy obudził się nieco później dałam mu na śniadanie butelkę mleka. Nie mogłam przecież  mu zrobić jego ulubionej kanapki bo Mały Max nie miał jeszcze zębów. Czułam się coraz mniej jak jego najlepsza przyjaciółka, a coraz bardziej jak jego mama. Ta nowa rola była trochę dziwna ale nawet dobrze się w niej czułam.

Następnie ubrałam go i zaprowadziłam do szkoły. Nie mogliśmy przecież przestać przychodzić na zajęcia bo byśmy mieli kłopoty w szkole. Gdy dotarłam przed szkołę, wszyscy spojrzeli się na mnie z ogromnym zdziwieniem. ” To twoje dziecko, Ella? Nic nam nie mówiłaś!”- śmiali się inni uczniowie. “Ale wy jesteście niemądrzy! To przecież Max! Nie poznajecie? Wziął udział w eksperymencie naukowym u Profesora Bookworma ale nie wszystko poszło tak jak trzeba… Teraz Max jest niemowlakiem i nie wiadomo kiedy znów odzyska swoja normalną postać!” Koledzy i koleżanki ze szkoły spojrzeli na mnie z niedowierzaniem: ” Myślisz, że uwierzymy w takie bajki? To przecież niemożliwe. Ale trzeba przyznać, że ten maluch jest całkiem podobny do naszego Maxa! Chodź tu mały, pokaż się lepiej!” Max od razu schował się pod swoja kołderkę. Ta cała sytuacja była dla niego nieznośna i czuł się bardzo zakłopotany. I szczerze mówiąc, rozumiałam jego uczucia.

Dzień w szkole był nieco dziwny bo co chwilę musiałam wstawać i pilnować czy Max nie jest głodny, czy się nie zmoczył itp… Ale w sumie to przespał prawie wszystkie lekcje i nawet mu trochę zazdrościłam, że on może sobie tak słodko spać, gdy ja musiałam rozwiązywać zadania z matematyki. Po szkolę szybko wyruszyliśmy do laboratorium Profesora Bookworma. “Ach, jesteście w końcu! Czekałem na was!”, przywitał nas szalony profesor przed drzwiami. ” Mam dla was wspaniałą nowinę: maszyna znów działa jak należy! Myszy i inne gryzonie już nam nie będą wchodzić w drogę. Opracowałem specjalny system Anty Gryzoniowy!”, powiedział profesor dumnym głosem, przeżuwając coś w ustach. ” Czym się pan tak zajada?” spytałam z ciekawości. ” To chleb z serem! Moja ulubiona przekąska! Zawsze jadam ser gdy pracuję. Pomaga lepiej mi się skupić.” Rozejrzałam się po laboratorium i zobaczyłam, że w kącie leży wielki napoczęty bochen chleba oraz niewiele mniejszy kawałek  żółtego sera. ” Profesor Bookworm dziwi się, że myszy tu przychodzą podczas gdy rozrzuca on po całym pokoju kawałki sera i chleba!?!”, pomyślałam sobie. Gdybym była myszą sama bym przyszła tu na obiad! Zachowałam jednak to spostrzeżenie dla siebie. Nie chciałam denerwować jeszcze bardziej Małego Maxa, który i tak był już u kresu wytrzymałości jako niemowlak. Nie warto tworzyć nowych konfliktów. Jednak na przyszłość Profesor powinien trochę bardziej przemyśleć swoje czyny…

“Max, możesz już wejść do maszyny. Kabina czeka! Wiesz już co robić, prawda? No już biegnij! Przepraszam, zapomniałem: Raczkuj! Hihihi! “. Max nie uznał, że był to śmieszny żart i z poważną miną przeraczkował w stronę zielonej maszyny. I znowu byliśmy w tym samym punkcie. Kabina, masywne drzwi, trzask!, coraz szybszy turkot maszyny, dym, iskry i …

Ella, już wystarczy na dziś! Jutro opowiesz resztę historii.

No dobrze. Słyszeliście! Jutro opowiem wam co się wydarzyło dalej z Maxem i tajemniczą maszyną!

Mam dla Was dobrą nowinę, która nie ma nic wspólnego z niemowlakami czy zielona maszyną! Od czwartku pojawi się na Panfu nowa opcja: z okazji urodzin każdego gracza będzię sie odbywać mała impreza w jego chatce na drzewie! Chatka zostanie udekorowana specjalnie na tę okazję tak abyście mogli urządzić wspaniałą zabawę! Świetna nowina, prawda? ;)

A więc do jutra na dalszą część opowiadania!

Przygoda z Maszyną – 2

Tuesday, 24 March 2009

Gdy Max wszedł do tajemniczej kabiny, która miała go odmłodzić o parę lat i zamienić  w małą pandę, nie mogłam na to patrzeć i zamknęłam mocno oczy. Gdy jednak usłyszałam okrzyk przerażonego Profesora Bookworma, od razu spojrzałam w jego stronę! Pośród kłębów dymu wydobywających się z zielonej maszyny, ujrzałam zmartwioną twarz Profesora i stało się dla mnie jasne, że działo się coś niepokojącego. Wielka zielona Maszyna Młodości, w której był uwięziony Max, trzęsła się, dymiła i wydawała niepokojące dźwięki tak jakby zaraz miała wybuchnąć! Jasne iskry wydobywały się z jej podstawy i prawie mnie oślepiły, więc ponownie musiałam zamknąć oczy. Muszę przyznać, że w tym momencie ogarnął mnie ogromny lęk. Co działo się z tą maszyną? W czym Profesor popełnił błąd? Co dzieję się z Maxem?!

“Co się dzieję, Profesorze Bookworm?”, krzyknęłam do naszego rzekomo genialnego profesora, ledwo słysząc własny głos wśród nieznośnego turkotu maszyny.
“Nie jestem dokładnie pewien…” odpowiedział Profesor zaskakująco spokojnym głosem. Ten spokojny ton nie pasował jednak do jego  ruchów, gdyż nerwowo wciskał różne kolorowe przyciski nie wiedząc chyba sam co dokładnie robi…
“Nie mogę pojąć co jest nie tak z tą maszyną. Wczoraj wszystko działało jak należy! Ktoś musiał przy niej majstrować i wszystko rozregulować.”
Spojrzał w moją stronę, rzucając z nad swoich okularów podejrzliwy wzrok nauczyciela, który zamierza skarcić niesfornego ucznia.
“Profesorze, nie mogę uwierzyć własnym uszom! Naraził pan życie moje najlepszego przyjaciela i ma pan jeszcze czelność oskarżać mnie o to?!”
W tym całym zamieszaniu i zgiełku, nagle doznałam olśnienia! Muszę zatrzymać tę straszną maszynę zanim sprawy potoczą się gorzej – pomyślałam. Najprostszy sposób na zatrzymanie maszyny to wyciągnąć wtyczkę z kontaktu w ścianie! To była jedyna możliwość aby uratować Maxa!
Rzuciłam się więc w stronę maszyny, podążając za kablem aby móc go odłączyć z kontaktu. Iskry wydobywały się z kabla i nawet prąd mnie lekko kopnął! Pokój wypełnił zapach spalonej sierści pandy, ale byłam pełna determinacji aby odłączyć tę feralną maszynę i zakończyć to całe zamieszanie! Żadne iskry ani dym nie będą w stanie mnie zatrzymać! Tymczasem Profesor nadal nerwowo przyciskał wszystkie guziki i pot spływał po całej jego twarzy. Rzuciłam się na ziemię i zaczęłam czołgać w stronę kontaktu w ścianie. Niewiele widziałam przez kłęby dymu wydostające się z maszyny. Gdy byłam już blisko celu, wyciągnęłam rękę aby odłączyć kabel i … nagle maszyna ucichła, uspokoiła się i stanęła nieruchomo tak jak na samym początku eksperymentu. Zielony potwór przestał ziać dymem i rzucać iskrami. Cały pokój zdawał się nienaturalnie spokojny po tym co właśnie tam przeżyliśmy. Spojrzałam przez lewe ramię na Profesora Bookworma, który zdawał się być tak samo zdziwiony jak ja. “Nic nie zrobiłem. Sama się zatrzymała. Tak jakby jakieś nadprzyrodzone siły nią rządziły…”
Nie byłam zbytnio przekonana jego odpowiedzią: “Tak, to na pewno duchy!”, odburknęłam.
Nadal kurczowo trzymałam kabel do maszyny i zauważyłam, że został on przecięty. Z jego końca wystawało wiele kolorowych przewodów.” Profesorze, proszę zobaczyć! Ktoś umyślnie przeciął kabel! ”
Bookworm szybko wstał i zaczął iść w moim kierunku. Gdy był na wysokości maszyny, jej masywne zielone drzwi nagle sie otworzyły i niemal przygniotły Profesora! Pomyślałam sobie, że nawet by zasłużył na małego guza za to całe zamieszanie, które wywołał swoim kolejnym dziwnym eksperymentem.
Z dużego otworu po drzwiach wydobywał się gesty zielony dym. Profesor i ja przybliżyliśmy się do siebie i nerwowo czekaliśmy co wydobędzie się z tej tajemniczej jamy. Czy Max mógł zamienić się w jakiegoś strasznego potwora, coś jak Frankenstein?
Nagle z dymu wydobyła się mała postać, idąca dziwnym krokiem w naszą stronę.
Obydwoje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem! Oto on! Mały Max pełzający po podłodze w swoim kapeluszu i kurtce! Max zamienił się w małego dzidziusia i muszę przyznać, że wyglądał tak słodko, że bym mogła go schrupać! ;) Eksperyment jednak się udał i maszyna zadziałała!
Wstałam z podłogi, podeszłam do małego Maxa i wzięłam go na ręce. Chyba nie podobało mu się, że był trzy razy mniejszy ode mnie. Do tej pory to on był zawsze najwyższy i był z tego bardzo dumny. Otworzył swoje małe usta i powiedział cieniutkim głosem do mnie : “Ella, odłóż mnie na ziemię! Nie jestem przecież jakimś niemowlakiem!”
Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
“Właśnie, że jesteś ! Spójrz w lustro, Max.”
Przeszukałam swoją torebkę i wyjęłam z niej w końcu małe lusterko. Przybliżyłam je w stronę Maxa, tak aby mógł zobaczyć w nim swoje nowe oblicze. I oto wielki i silny Max został uwięziony w ciele malutkiego dziecka! Trudno mi było powstrzymać się od dalszego śmiechu.
“No dobrze, wystarczy tego wszystkiego. Teraz już wiem jak to jest. Jestem gotów aby wrócić do swojego normalnego stanu” , powiedział Max swoim piskliwym głosem niemowlaka. Zdaje się, że Maxowi nie przypadł do gustu jego nowy stan. Profesor zbliżył się ponownie do maszyny i zajrzał do środka. Potem obszedł ją dookoła i spojrzał raz jeszcze na przecięty kabel. Na jego twarzy pojawił się wyraz zakłopotania. Spojrzał na Maxa i rzekł spokojnym głosem:
“Obawiam się, że to nie będzie takie łatwe. Zdaje się, że nasza maszyna ma małe problemy techniczne. Podczas twojej transformacji zrobiło się spięcie. Poza tym wygląda na to, że jakieś gryzonie zrobiły sobie obiad z kabli maszyny. Są teraz nie do użycia…”
Nie wiedziałam czy powinnam płakać czy się śmiać.
“Mam nadzieję, że uda mi się szybko to wszystko zreperować. Jednak może to trochę potrwać…” odparł Profesor.
“Ale ja muszę iść do szkoły!” pisnął mały Max.
“Hmmm, tego się właśnie obawiałem” wymamrotał Bookworm. “Myślę, że zajmię mi to conajmniej dwa dni.”
I tak kończy się druga część mojej opowieści. Reszty dowiecie się już jutro. Czy myślicie, że Max przyzwyczaił się w końcu do bycia małą pandą? Czy poszedł w końcu do szkoły i czy mu tam dokuczano? Czy Profesorowi udało się zreperować maszynę? A może Max zostanie w takim stanie już zawsze?
Wszystkiego dowiecie się już jutro!